Projektowanie to emocje
Z Joanną Misztelą – projektantką mody rozmawia Magdalena Buraczewska-Świątek.
– Lubisz wpływać na rzeczywistość?
– Lubię… artyści chcąc nie chcąc zmieniają przestrzeń w około siebie. Chcę do tego przyłożyć choć mały palec. To niesamowita frajda zobaczyć kogoś w ubraniach mojego projektu.
– Czy stąd właśnie pomysł na projektowanie? Czy może są inne powody?
– Świadomość tego, że projektując, pisząc czy malując zmieniam rzeczywistość przyszła później. Początkowo był to mój pomysł na dobrą zabawę, potem na samorealizację. Lubię projektować i od dziecka rysowałam, malowałam a z czasem zaczęłam szyć. Nie było to dla mnie nic nagłego, pochodzę z artystycznego domu. Rodzice rozwijali w nas talenty (mam jeszcze dwie siostry). Od podstawówki konsekwentnie rozwijałam się w kierunku artystycznym, potem było liceum plastyczne a dalej uczelnie wyższe o profilach artystycznych. Było to dla mnie coś naturalnego jak oddychanie. Cały czas coś tworzę.
– Jakie umiejętności i cechy osobowości powinien, Twoim zdaniem, posiadać dobry projektant mody?
– Najważniejsza jest kreatywność połączona z żyłka biznesową. Jest to specyficzny mix, bez kreatywności same pieniądze nie wystarczą. Bez kreatywności ciężko o coś własnego… można być dobrym projektantem ubrań ale by zaistnieć jako projektant mody trzeba czegoś więcej. Kreatorzy nie zawsze są rozumiani więc trzeba też mieć sporo dystansu i cierpliwości do tego co mówią czy piszą ludzie. Odrobina szczęścia też się przydaje.
– A jak to jest z aktem twórczym – jest pomysł, a na końcu strój, kreacja, a co pomiędzy?
– W moim przypadku można to porównać do ataku lwicy. Na początku jestem przyczajona, oglądam, czytam, rozmawiam, zbieram tkaniny, szukam a potem atakuję puste kartki i tworzę szkice, projekty. Oglądam całość, odrzucam, poprawiam. Potem dochodzi do przeniesienia w tkaniny, dzianiny i tu już trzeba znowu dystansu i spokoju by wszystko wyszło dobrze. Czasami trzeba coś zmienić w trakcie szycia. Po zrobieniu sesji zdjęciowej można zacząć się delektować, jak kot upolowaną zdobyczą.
Bywa też, że robię jakieś pojedyncze rzeczy, wtedy idę na żywioł, badam tkaninę czy też dzianinę w trakcie. Bawię się nimi i z mglistego pomysłu bywa, że wychodzi coś zupełnie innego niż planowałam. To są eksperymenty – szkice, z których wynoszę wiedzę gdy potem projektuję kolekcje lub indywidualne projekty dla klientów.
– Poeci, pisarze, malarze cierpią czasem na tzw. niemoc twórczą. Znasz ten ból?
– Nie mam na to czasu. Jeśli nie projektuję to oglądam i czytam, uzupełniam wiedzę, którą potem wykorzystuję i przekazuję na wykładach młodym adeptom projektowania mody. Czas spoczynku nie jest czasem straconym. Jeśli nie projektuję to piszę lub maluję albo urządzam mieszkanie… moja doba ma i tak za mało godzin. Cały czas jestem w twórczym ruchu.
– Kiedy stworzyłaś swój pierwszy projekt?
– Moją pierwszą zaprojektowaną kolekcją były projekty wysłane na konkurs w wieku 17 lat. Przeszły eliminacje ale nikt w Częstochowie, skąd pochodzę, nie chciał mi pomóc w realizacji. To była kolekcja, pojedyncze projekty szkicowałam wcześniej. Nie do końca świadomie, że to będzie mój zawód. Do maszyny usiadłam pierwszy raz mając 12 lat na kolanach mojej mamy. Pamiętam jak uczyła mnie szyć na workach i kartkach papieru na swoim starym łuczniku. Szydełko, druty, haftowanie też mam opanowane. Pamiętam, że chodziłam w podstawówce na kurs haftu richelieu i to ja uczyłam moją mamę tej techniki hafciarskiej.
– Skąd czerpiesz pomysły na stroje, czasem całe kolekcje?
– Z życia, literatury, kultury, albumów. Podglądam też co robią inni. Wszystko przepuszczam przez swój pryzmat i wyciągam z tego siebie. Jest w stanie zainspirować mnie dźwięk, zapach… W zasadzie wszystko, projektowanie to emocje, empatia i wrażliwa analiza.
– Czy zgadzasz się z powiedzeniem, że za modą ciężko nadążyć?
– Moda obok sztuki to biznes. Celem biznesu jest generowanie popytu bo to on decyduje o tym czy projektant zarabia czy nie. Zawód jak każdy, tyle tylko, że jak żaden inny daje nam władzę nad portfelami wielu ludzi. Samochodu nie ma każdy, wanny z hydromasażem też nie, ale majtki, buty, spodnie i bluzkę ma w naszej strefie klimatycznej każdy. Dawniej zmiany w sylwetce przebiegały wolniej. Kiedyś wykonywano koronkę klockową ręcznie przez kilkanaście lat do jednej sukni, co kosztowało fortunę. Takie dzieło nie było na raz i jeden sezon. Teraz co sezon musi być coś nowego, faktycznie można dostać zawrotu głowy. Ale my spełniamy tylko marzenia.
– Czym właściwie jest moda na coś?
– Moda jest zjawiskiem społecznym. W momencie kiedy dochodzi do akceptacji trendów czy jakichś ich elementów przez część społeczeństwa, staje się obiektem pożądania przez tych, którzy jeszcze tego nie posiadają i wówczas mamy właśnie do czynienia ze zjawiskiem mody. Jest to moment bardzo ciężki do uchwycenia bo trendy mogą błyskawicznie przeistoczyć się w modę, w chwili jednakże kiedy stają się zbyt powszechne obiekt uwielbienia przestaje być modny. Moda traci na aktualności z sezonu na sezon. Jest w tym jednocześnie haczyk. To co było modne w USA czy Francji w Polsce może być modne znacznie później, dlatego też nie jest łatwo wyczuć przekraczania granic. Sama obserwuję lokalne mody. Swego czasu pojechałam do Szczecina gdzie na topie były buty na platformach a cała reszta Polski chodziła w butach w ostre czubki. Można było przeżyć szok. Zwłaszcza, że w Mediolanie biegano w tym czasie w balerinkach. Oczywiście globalizacja zaciera coraz bardziej różnice. Jedyne co jeszcze różnicuje tendencje to klimat, religia i sama kultura.
– Co bierzesz pod uwagę podczas tworzenia projektów na zamówienie?
– Najważniejsza jest potrzeba klienta, jego charakter, warunki fizyczne. Potem myślę nad tym jak ugryźć trendy. Oczywiście na ostateczny wygląd kreacji ma też wpływ zasobność portfela.
– Gdzie upatrujesz wyższość mody w kolekcjach autorskich czy w projektach indywidualnych dla konkretnych klientek?
– Kolekcje autorskie to często eksperymenty, dlatego te są dla mnie cenniejsze. Zdobywam przy nich ważną wiedzę, którą wykorzystuję potem w realizacji projektów dla indywidualnych klientek czy też dla firm. Poza tym kolekcja autorska to projektowanie z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Ścigam się z pomysłami innych projektantów, tworzę własne założenia i trendy. Bardzo często jest to awangarda. Chyba, że jest to kolekcja pret a porte, która z założenia jest kolekcją na bieżący czas i trzeba wyważyć wszystkie elementy by kolekcja się sprzedała.
– Udzielając wywiadu powiedziałaś kiedyś, że projektant to ktoś więcej niż artysta.
– Dobry projektant to człowiek baroku, zna się na kroju, anatomii, szyciu, preparowaniu tkanin, potrafi zaprojektować nadruk, haft. Powinien też się zastanowić jak dana rzecz będzie się prezentowała na wieszaku czy w pudełku. By zaprojektować coś dobrze sięgamy po nowe technologie i nie omijają nas sprawy techniczne. Bierzemy pod uwagę kulturę, bo dla przykładu biel nie wszędzie jest tak chętnie noszona jak u nas. Musimy wykazać się umiejętnością analizowania tego co było i wyciągać wnioski z tego co się proponuje na kolejne sezony. Projektujemy z rocznym lub półrocznym wyprzedzeniem. Bawimy się troszkę w jasnowidzów. Od naszego wyczucia zależy czy coś się sprzeda czy nie. Jak widać nie ograniczamy się do samego aktu twórczego.
– Co drażni Ciebie, jako projektantkę, w strojach ludzi widywanych na polskich ulicach?
– Najbardziej drażni mnie brak polotu, indywidualnej ingerencji w wygląd ubrania. Często widać na ulicach manekiny praktycznie zdjęte z witryn… szkoda, że tak mało osób bawi się stylizacją swojej własnej osoby. Nie często mi się zdarza, że ktoś przechodzi i zapiera mi dech w piersiach. I nie jest to kwestia braku funduszy, często jest to brak pomysłu na samego siebie. Najciekawiej modą bawią się młodzi ludzie ale też często są to naleciałości subkultur, które też potrafią „umundurować”. Najbardziej przerażają mnie „biurowcy”, wyglądający jakby wyszli spod jednej sztancy.
– Na co sama zwracasz uwagę, robiąc zakupy w sklepach odzieżowych?
– Jestem wrażliwa na kolor, zaraz potem patrzę na fason i jakość. Lubię szlachetne surowce i ubranie muszę dotknąć nim się zdecyduję na zakup. Dobrze wiem co mam w szafie więc wiem czy upolowana rzecz będzie mi do czegoś pasować. Bywa, że nawet ledwo kupiona rzecz zmienia się po przyniesieniu do domu… zwyczajnie przerabiam ją by nie spotkać kogoś w czymś takim samym lub poprawiam do swojej sylwetki. Z tego samego powodu wolę kupować w małych butikach. Codziennie też noszę coś swojego, nawet jeśli jest to tylko biżuteryjny drobiazg czy bielizna.
– Tak na zakończenie odbiegając od mody – czy istnieją wśród słów, sentencji, takie które opisują Ciebie?
– Z pośród czyichś sentencji nic mi specjalnie nie towarzyszy w ciągu projektowania. Sama dla siebie stworzyłam – Projektowanie to emocje. – i zawsze się tego trzymam.
Bardzo dziękuję.