Pozwólmy widzowi wpływać na sztukę

Ram - Marek MielnickiSą tacy, którzy już to zrobili i dzieje się to od ponad czterdziestu lat. Któż z nas nie chciałby choć przez moment poczuć się twórcą lub ewentualnie ingerować w dzieła artystów. Na przykład mieć wpływ na zakończenie książki czy filmu, móc zmieniać dźwięki w muzyce, czy też poczuć sztukę wystawianą w galeriach na własnej skórze. Nie tylko patrzeć/słuchać, ale działać/zmieniać.

W filmie po raz pierwszy na interakcję widza pozwoliła Lynn Hershman. Był rok 1984 – widzowie, którzy mieli okazję zapoznać się z interaktywną instalacją wideo przyglądali się bohaterce filmu – Lornie. Lorna to pozbawiona kontaktu z ludźmi kobieta. Jej jedyną formą rozrywki jest telewizor i władza jaką nad nim posiada – pilot. Podobny pilot był wręczany widzowi, który mógł wybierać za jego pomocą przedmioty znajdujące się w mieszkaniu Lorny, zmieniając dowolnie swój punkt widzenia. Każdy wybór prowadził do rozbudowy. Historia Lorny trwała.

Lorna

Innym pomysłem tej samej autorki był Room of One’s Own z 1993 roku, który pozwalał na patrzenie do wnętrza pracy. Lynn Hershman pisze o tym tak:

„Ruchy oka widza/voyeura pobudzają do działania komputer i odtwarzacz wideo. W pracy tej można odnaleźć odniesienia do wczesnych peepshows, jak również do poglądów na temat kształtowania się osobowości kobiecej. Widz/voyeur zagląda do niewielkiej skrzyneczki, w której zaaranżowano scenę o układzie sypialni. Maleńka kamera przetwarza ruchy oka na sygnał cyfrowy, przekazuje go do komputera, który uaktywnia odpowiednie fragmenty filmowe. Oczywiście praca ta mówi nie tylko o oglądactwie, ale porusza także kwestię reakcji człowieka na fakt, że jest obserwowany. W pokoju umieszczono kilka przedmiotów: łóżko, aparat telewizyjny, stół i telewizor. Patrzenie na każdy z nich wywołuje odtworzenie innego modułowego fragmentu wideo. Room of One’s Own został również zaprojektowany tak, żeby za pomocą czujników umieszczonych pod dywanem, na którym się stoi, reagował na fizyczną obecność widza. Dźwięki i słowa przenikają do otoczenia i jak syreny prowokują odpowiedzi. Także obraz oka widza został umieszczony w obrębie instalacji, na ekranie telewizora w miniaturowym pokoju, czyniąc tym samym widza/voyeura wirtualnym uczestnikiem oglądanej sceny”

Polska twórczość interaktywna to np. environment (czyli sztuka otoczenia) „Lovers Leap” Mirosława Rogali. Widz ogląda ruchome krajobrazy Chicago, tak jakby znajdował się właśnie na moście nad rzeką. To widz decyduje o tym, co zobaczy, a co pominie.

Znacznie większe pole do „popisu” dają happeningi, czyli działanie w sztuce. Zapoczątkował je Allan Kaprow. W 1959 roku w galerii Reuben w Nowym Jorku zaproponował widzom „18 Happenings in 6 Parts”. Akcja polegała na kierowaniu działaniem widzów. Kaprow dawał gościom wskazówki jak mają się poruszać, dzięki czemu mogli doświadczyć zaaranżowanych sytuacji, w których kobieta wyciskał pomarańcze, artyści malowali obraz, grupa muzyków dawała koncert odegrany na dziecinnych instrumentach.

Z kolei Tadeusz Kantor zafundował widzom „Linii podziału” niemałe zaskoczenie, kiedy zauroczeni muzyką i ruchem spostrzegli, że dwóch ludzi właśnie zamurowało drzwi wyjściowe. Kantor rzucił hasło „sytuacja jest bez wyjścia”

W malarstwie też pojawił się interakcjonizm. Przykład może stanowić chociażby Yves Klein i jego paryskie „Antropometrie” z 1960 roku. Artysta na oczach widzów tworzył obrazy za pomoca „żywych pędzli”, którymi były modelki pomalowane farbą.

I rzeźba – Lars Ramberg stworzył trzy formy – nieczynne toalety-kontenery na monety, pomalowane na niebiesko, biało i czerwono, z hasłami rewolucji francuskiej wypisanymi na dachach – Liberté, fraternité, egalité.

Sztuka interaktywna wśród wielu wywołuje kontrowersje, wzbudza sprzeciw i uznawana jest za sztukę dla sztuki lub przerostem formy nad treścią, inni natomiast się nią zachwycają, nie ulega jednak wątpliwości, że tego typu zjawiska służą rozwojowi sztuki. Ustosunkujmy się do niej i my.