To wszystko przypomina warsztat alchemika
Z graficzką i projektantką Klaudią Jaworską rozmawia Magdalena Buraczewska-Świątek
– Witam Panią, Pani Klaudio (choć w myślach marzy mi się forma „witaj Klaudio”).
– Witam. Jestem osobą dość młodą i forma bezpośrednia wydaje mi się właściwie bardziej naturalna.
– Miło mi. Pozwolisz w takim razie, że przedstawię Twoją osobę czytelnikom ARTSTORE – Klaudia Jaworska – absolwentka Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie na wydziale malarstwa i projektowania graficznego, a więc malarka i projektantka grafiki. Czy powinnam dodać coś jeszcze?
– Malarstwo i grafika komputerowa to dziedziny, które jest zmuszona łączyć większość młodych artystów. Początkowo grafikę traktowałam jedynie jako źródło zarobku i prowadziłam tylko komercyjne projekty w tej technice. Szybko jednak przekonałam się, że współczesna technologia daje bardzo duże możliwości i zaczęłam korzystać z komputera, także „projektując” kompozycje obrazów.
Szukam sposobu na bardziej ścisłą współpracę między komputerem, a pędzlem. Chcę, aby obie te techniki dopełniały się tworząc nową wartość. Obecnie interesuję się i uczę także technik związanych z animacją i filmem.
– A może warto dodać, że „utytułowana” malarka i projektantka, bo brałaś udział w kilku konkursach, na licznych wystawach, także zagranicznych, prezentowane były Twoje prace. Co oprócz wygranej daje uczestnictwo w konkursach?
– Brałam rzeczywiście udział w kilku konkursach i wystawach, ale stwierdzenie „utytułowana” to za wiele powiedziane. Startowanie w każdym konkursie to ciekawe doświadczenie dla twórcy. Możliwość prezentacji, a także uzyskania oceny swoich prac jet niezwykle pouczająca. Chociaż wygrana to czasami dzieło przypadku, a prace podlegają często subiektywnej, a przede wszystkim surowej ocenie jurorów – warto próbować.
Natomiast wystawy dają możliwość bezpośredniego poznania reakcji odbiorców. Widząc czy i kto przychodzi na wystawę, jak długo ogląda obrazy, kiedy wychodzi i czy decyduje się coś kupić mogę ocenić odbiór własnej twórczości.
W obu przypadkach – konkursów i wystaw – artysta ma szansę wyjść poza swoją pracownię i skonfrontować swoją pracę ze światem zewnętrznym. Nie wierzę w twórczość kompletnie niekomercyjną – jednym z elementów procesu twórczego jest pokazanie jego efektów innym.
Jest to element nieodzowny, ale też dosyć trudny. Każda wystawa jest dla mnie bardzo budująca. Pomaga przede wszystkim w znalezieniu dystansu do samego siebie. Trzeba się w pewnym stopniu uodpornić na słowa krytyki i znaleźć odwagę na robienie rzeczy niepopularnych. Miałam szansę wystawić kilka swoich prac na zbiorowej ekspozycji w Toronto. Byłam zaskoczona reakcją publiczności. Jako studentka z Polski nie spodziewałam się szczególnego zainteresowania. Było inaczej – moje prace różniły się pod względem kolorystyki i nastroju od pozostałych i zostało to zauważone.
– Zawsze interesowało mnie czego ludzie uczą się na akademiach sztuk pięknych i czy żeby zostać artystą nie wystarcza sam talent. Czy faktycznie potrzebne są studia w tym kierunku?
– Słyszałam kiedyś, że na sukces twórcy składa się 10% talentu i 90% ciężkiej pracy. Uważam, że to stwierdzenie jest bardzo trafne. Szkoła artystyczna daje tak naprawdę możliwość pracy nad sobą – nad warsztatem, ale też osobowością. Studenci uczą się przeróżnych technik artystycznych (rysunku, malarstwa, grafiki, fotografii itp.), a mając szansę porozmawiać czy też pokłócić się z profesorem – kształtują swój światopogląd. Jednak większości rzeczy trzeba uczyć się samemu. Studia artystyczne wymagają wysiłku i odpowiedzialności – wbrew powszechnym opiniom.
Jako przykład opiszę swoją historię. Miałam pewne trudności na studiach – za pierwszym razem nie zostałam dopuszczona do dyplomu. Pracowałam wtedy jako art director w agencji reklamowej i moi profesorowie chcieli mi pokazać, że zaniedbałam malarstwo. Dostałam miesiąc na poprawienie obrazów. W opinii moich znajomych z kierunków ścisłych i humanistycznych było to mnóstwo czasu. Jeżeli oni mieli poprawić ocenę – wiedzieli, że muszą w tym celu przeczytać dwie czy trzy konkretne książki. Ja nie miałam takiej możliwości. Musiałam sama zrozumieć co należy poprawić w obrazach i w jaki sposób.
Odeszłam więc z pracy. Siedziałam w pracowni praktycznie cały czas i w ciągu miesiąca namalowałam cykl obrazów od nowa. Prace zostały zaakceptowane, ale ja nadal nie mam pewności czy jestem z nich zadowolona. Szkoła artystyczna nie gwarantuje twórczego sukcesu – stwarza jedynie sprzyjające warunki do tego, żeby uczyć się i rozwijać samemu.
– Kiedy zamieniłaś dziecięce materiały do malowania (kredki, flamastry, farby plakatowe) na profesjonalne farby, pędzle i inne przyrządy?
– Jako dziecko uwielbiałam rysować i robiłam to bez przerwy na różnych podłożach (ku rozpaczy moich rodziców – także na ścianach). Dopiero w czasie studiów poznałam prawdziwe techniki malarskie i zaczęłam używać profesjonalnych narzędzi. Tajniki technologiczne są niezwykle fascynujące. Wszystkie barwniki, media malarskie, płótna i grunty – to wszystko przypomina kuchnię, albo warsztat alchemika.
Teraz używam wielu nowoczesnych uproszczeń (jak farby akrylowe), ale uważam, że powrót do malarskich korzeni rodem z XVII wieku może być bardzo inspirujący. Cały czas się uczę i rozwijam swoje umiejętności w tej dziedzinie. Jednak pod względem kreatywności i odwagi – wolałabym pozostać na jak najbardziej „dziecięcym” poziomie.
– Co daje Ci większą przyjemność tworzenia – komputer (graficzne programy komputerowe), czy pędzle w ręku?
– Oczywiście wolę pędzel. Narzędzia graficzne dają olbrzymie możliwości, ale praca z komputerem na dłuższą metę jest męcząca. Malując mogę spędzić przy sztalugach wiele godzin i nie zauważam upływu czasu. Tradycyjne malarstwo jest czymś namacalnym. Nakładanie warstw farby, mieszanie kolorów czy praca pełna rozmachu nad dużymi formatami to wyjątkowo żywe i energetyczne zajęcie.
Tego właśnie brakuje mi w pracy grafika – bezpośredniego kontaktu. Ekran komputerowy stwarza pewien dystans pomiędzy twórcą a tworzywem. Trudno też uniknąć syntetyczności. Sama faktura malarska jet czymś bardzo naturalnym i prawdziwym. Muszę jednak przyznać, że obie dziedziny dopełniają się. Często malując znajduję rozwiązanie jakiegoś problemu graficznego i odwrotnie.
– Czy istnieje sposób na połączenie tradycyjnego malarstwa z techniką komputerową?
– Mam nadzieję. Na razie stosuję je zamiennie na różnych etapach pracy. Znam twórców, którym się to z powodzeniem udaje. Pracuję teraz nad stworzeniem techniki, która będzie mogła wykorzystywać naturalną energię i świeżość tradycyjnego malarstwa w połączeniu z technologicznymi możliwościami komputera. Poszukuję bardzo spójnej i prostej techniki – tak by uniknąć komputerowej sztuczności i malarskich niedociągnięć.
– Co jest dla Ciebie najważniejsze w malarstwie?
– W malarstwie w ogóle: energia i emocje, światło i tworzony przez nie kolor, kunszt malarski, umiejętność rezygnacji, a także pomysł. W mojej pracy: tworzenie gamy barwnej, która odzwierciedla nie tylko przedstawione postacie i przedmioty, ale przede wszystkim nastrój sceny.
– Czemu, Twoim zdaniem, powinno służyć malarstwo i grafika?
– Malarstwo – jak każdy rodzaj sztuki służy oderwaniu się czy zdystansowaniu do codzienności. Twórca (malarz, pisarz czy reżyser) pochyla się nad jakimś małym fragmentem rzeczywistości i poświęca swój czas oraz energię, aby pokazać go światu. Wybiera z otoczenia rzeczy według niego szczególne, a przez wiele osób nie zauważane w codziennym biegu. Dotyczy to moim zdaniem zarówno malarstwa figuratywnego, jak i abstrakcji czy sztuki konceptualnej. Dzięki tym technikom artysta pokazuje swój subiektywny obraz świata, zmuszając tym samym widza do zatrzymania się na krótką chwilę i przemyślenia przedstawionego tematu. Sztuka dziś jest przede wszystkim intrygująca i służy wzbudzeniu emocji, refleksji czy też konstruktywnego oburzenia.
Nowoczesne techniki graficzne i projektowe służą ludziom codziennie. Otaczają nas cały czas – na plakatach, na opakowaniach czy w telewizji. Niestety potrzeby rynku reklamowego często zmuszają projektantów do rezygnacji z estetycznej formy graficznej na rzecz wartości informacyjnej produktu. Grafika użytkowa powinna wzbogacać i uszlachetniać naszą codzienność. Jest przecież sztuką, chociaż w wydaniu komercyjnym.
– Twoje obrazy przedstawiają różnych ludzi, zazwyczaj zamyślonych, może przygnębionych, jakby nieobecnych, przyłapanych podczas wykonywania jakiejś czynności, czy są realni?
– Są to sceny, które widzę, ludzie, których mijam. W jednym z ostatnich cykli malowałam swoją rodzinę – zależało mi na podjęciu bardzo osobistego tematu i zmierzeniu się z nim. Postacie sprawiające wrażenie przygnębionych – są zwrócone w głąb siebie, odizolowane od otoczenia. Uważam, że ludzie są dosyć samotni. Trudno im nawiązać rzeczywistą (a nie powierzchowną) relację z innymi. Dzisiaj często nie mamy czasu spotkać się spokojnie czy szczerze porozmawiać. To rodzi pewien konflikt, bo każdy z nas potrzebuje kontaktu i bliskości. Świat jest pełen przypadków i pozorów, które determinują nas do pochopnych decyzji. Nie wszystko ma sens, ale to my możemy go czemuś nadać. Chcę pokazać to w swoich pracach – zmuszając ludzi do zastanowienia się przez chwilę nad własnymi odczuciami.
Dlatego na większości obrazów człowiek jest centralnym elementem czy też głównym bohaterem historii. Wizerunek ludzkiej twarzy jest mi bardzo bliski, a jego znaczenia fascynujące i pewnie nie prędko zrezygnuję z tego tematu. Każdy obraz ma swoje indywidualne znaczenie – przedstawione miejsca i postacie są jedynie środkiem dla pokazania czy też wywołania konkretnych emocji, a nie tematem samym w sobie.
– Jak długo pracujesz nad obrazem i czy zdarzyło Ci się rozpocząć pracę i nie skończyć obrazu?
– Czas pracy nad obrazem jest bardzo różny. Czasami maluję jedną pracę przez tydzień czy dwa, a kiedy indziej obraz jest praktycznie skończony po jednym dniu. Wpływa na to mieszanka różnych okoliczności. Od nastroju twórczego przez pomysł po czynniki takie jak moje osobiste samopoczucie.
Jednak, artysta powinien narzucić sobie ścisłą dyscyplinę pracy, a nie ulegać nieustannie różnym stanom emocjonalnym. Uczucia są ważne, ale na innej płaszczyźnie. Zdarzają się dni gorsze – wtedy pracuję ostrożnie i z rozmysłem. Najbardziej lubię chwile kiedy maluję praktycznie nie myśląc, a jedynie intuicyjnie dobieram kształty i kolory – wtedy obraz jest gotowy po kilku godzinach.
Oczywiście zdarzyło mi się kilka razy nie skończyć pracy i zamalować ją. Zazwyczaj w przypływie wściekłości lub zniechęcenia. Wtedy zostawiam ten temat na kilka dni i dopiero wtedy zaczynam od początku – widząc problem z zupełnie innej strony.
– Znalazłam gdzieś w przestrzeni internetowej informację, że pracujesz nad cyklem obrazów związanych z filmem. Zdradzisz nam o co chodzi?
– Już nie prowadzę tego cyklu. To był mój pomysł z początku studiów, który pomógł mi w nauce. Stwierdziłam, że oprócz kopiowania obrazów dawnych twórców mogę pobawić się współczesnymi formami. W ten sposób powstało kilka prac związanych bezpośrednio ze scenami filmowymi. Zrobiłam je oczywiście po swojemu, zmieniając wiele elementów, często tylko pamiętając tę scenę w sposób ogólny. Sprawiło mi to dużo zadowolenia i pomogło w myśleniu nad własnymi kompozycjami.
– Wiem, że wykonujesz grafiki na zamówienie, czy to przypadkiem nie zabija pasji, sztuki i artyzmu?
– Prace graficzne na zlecenie zajmują tylko część mojego czasu. Staram się, żeby nie zdominowały mojego dnia, bo malarstwo jest priorytetem. Bardzo lubię projektować. To przyjemne, a także czyste i uporządkowane (w porównaniu z malowaniem) zajęcie. Mam nadzieję jeszcze wiele się nauczyć w tej dziedzinie. Dopiero odkrywam np. techniki animacji. Chciałabym zgłębić ten temat, bo wiem, że charakter moich projektów malarskich mogłabym dużo lepiej pokazać poprzez ruch.
– Jakie są ambicje młodej artystki?
– Obecnie pracuję wspólnie z grupą artystek. Postanowiłyśmy skonsolidować swoje siły, znaleźć sposób, aby przetrwać na trudnym rynku sztuki i założyłyśmy grupę PAINTHOUSE. Okazało się, że robienie wielu rzeczy wspólnie daje nam dużo satysfakcji i grupa rozwija się bardzo szybko. Jesteśmy w trakcie organizowania stowarzyszenia, a także planujemy prowadzenie wspólnych działań artystycznych. Szukamy właśnie lokalu (mamy nadzieję, że będzie to na warszawskiej Pradze), w którym będziemy mogły utworzyć galerio-pracownię: miejsce spotkań ludzi związanych ze sztuką i nią zainteresowanych.
Chcemy, aby to miejsce było otwarte i żywe (w przeciwieństwie do wielu galerii), a także nastawione na edukację i popularyzację różnorodnych dziedzin sztuki. Będziemy organizować wystawy, regularne akcje artystyczne, ale też warsztaty dla dorosłych i zajęcia dla dzieci. Coś, jak interaktywne muzeum, do którego można przyjść, pooglądać, ale też spróbować czegoś samemu i pobawić się twórczo.
Równolegle będziemy prowadzić serwis internetowy dzięki któremu zacieśnimy współpracę malarzy z architektami i miłośnikami sztuki. Do obu przedsięwzięć będziemy zapraszać zarówno ludzi ze sztuką związanych jak i nią zainteresowanych. Mam nadzieję, że do końca roku uporamy się z częścią działań formalno-prawnych i ruszymy z pierwszymi projektami, a także ze stroną internetową. Mam nadzieję, że uda nam się sprostać tym planom i rozwinąć działalność.
– Trzymam kciuki i bardzo dziękuję, że zechciałaś zaspokoić moją ciekawość.
– Ja również dziękuję, że miałam okazję przedstawić swój punkt widzenia.