Nagie ciało to tylko mięśnie i skóra

Z fotografikiem aktów Adrianem Kwidzyńskim rozmawia Magda Buraczewska.

adrian kwidzyński– Witam. Wypadałoby na wstępie przedstawić Pana czytelnikom, a kto może wiedzieć o Panu więcej niż Pan sam?

– Niewiele mam do powiedzenia o sobie. Skończyłem 30 lat, wyłysiałem do połowy, noszę mocne okulary. Zawodowo zajmuję się marketingiem, trochę fotografią. Staram się być dobrym człowiekiem, żyć mądrze i świadomie. Chyba tyle wystarczy.

– Kiedyś w telewizji usłyszałam, że istnieje różnica między fotografem, a fotografikiem. Pan też oddziela te dwa pojęcia?

– Nie mam wykształcenia fotograficznego, nie zastanawiałem się nigdy nad tym.

– Kiedy zaczęła się Pana przygoda z fotografowaniem?

– Od mojej pierwszej lustrzanki – rosyjskiego Zenita. Miałem wtedy 18 lat. Fotografowanie cyfrowe od czasu Nikona D70  czyli jakieś 4 lata temu.

– Jakie byłoby Pana życie bez fotografowania?

– Szybsze, mniej kolorowe. Pewnie nie zachwycałbym się tak bardzo światem i ludźmi jak teraz.

– Przygotowując się do wywiadu obejrzałam sobie Pana internetowe portfolio i zauważyłam, że dominują w nim portrety, zdjęcia ludzi i akty. Skąd taka „specjalizacja”?

– Ludzie. Uwielbiam fotografować ludzi. A kobiety są przecież najpiękniejszymi ludzkimi istotami.

adrian kwidzyński

– Podobno akty fotograficzne są najtrudniejszą dziedziną fotografii. Czy Pan potwierdza tą opinię?

– Zdecydowanie potwierdzam. Bardzo trudno jest pokazać ciało w sposób niebanalny, ciekawy. Wielu ludziom wydaje się, że wystarczy zdjąć z modeli ubranie i pokazać kawałek pupy czy piersi i mamy już akt. Niestety zwykle jest to tylko kawałek pupy lub piersi. Nagie ciało to tylko mięśnie i skóra. A potrzebne jest nam klimatyczne, rzeźbiące światło, atmosfera, czasami historia, ciekawy człowiek, coś co spowoduje, że zatrzymamy się nad tym zdjęciem dłużej niż 5 sekund. Nie wiem czy do tej pory udało mi się zrobić tak dobre zdjęcie. Tak naprawdę jestem dopiero na początku swojej fotograficznej drogi. Mam wrażenie, że dopiero od jakiegoś czasu zaczynam bardziej świadomie robić zdjęcia.

– Fotografując zastanawia się Pan nad granicą między pornografią, a sztuką?

– Nie zastanawiam się nad żadnymi granicami. Po co? Kto to ocenia? Kto o tym tak naprawdę decyduje? Coś co 15 lat temu było pornografią dzisiaj jest w serialach telewizyjnych i w reklamach mydełka Fa.  Czy Saudek jest artystą czy pornografem? Kim jest Andrew Blake? Zboczeńcem czy wizjonerem? W końcu i tak odbiorca decyduje czy mu się podoba czy nie i nie ma znaczenia w jakie ramy i opisy to zamkniemy.

– Na czym zależy Panu najbardziej, kiedy fotografuje Pan nagość?

– Na tym, żeby chociaż trochę uchwycić piękno ciała, tak jak je odczuwam i sobie wyobrażam i żeby obraz ten przemówił do oglądającego.

– Czy łatwo jest znaleźć właściwą modelkę, która mogłaby zapozować do aktu i czy w ogóle istnieje ktoś taki jak „właściwa modelka”?

– W dzisiejszych internetowych czasach teoretycznie łatwo. Praktycznie jest z tym różnie. A termin „właściwa modelka” jest chyba trochę „niewłaściwy”. Każdy jest na swój sposób ciekawy wizualnie – trzeba to tylko (lub aż) złapać, znaleźć, uchwycić.

fot. Adrian Kwidzyński

– Co stanowi największą przeszkodę w sesjach, na których fotografuje Pan nagie ciała?

– Brak czasu na te sesje właśnie.

– A gdyby Panu ktoś zaproponował pozowanie do aktu?

– Byłyby to jedne z najbrzydszych aktów w historii fotografii.

– Jakich artystów fotografików ocenia Pan jako „najlepszych” i dlaczego?

– Jan Saudek – poczucie humoru, dystans, styl, brak schematów, malarskość – uwielbiam go za wszystko. Andreas Bitesnich – forma, piękno, odcienie i kontrasty czarnobieli. Helmut Newton – za bycie Helmutem Newtonem. Andrew Blake – klimat, stylizacje i niesamowity ładunek erotyczny, za to jak pięknie pokazuje kobiety.

– Pozwoli Pan, że zadam teraz nieco niedyskretne pytanie – czy Pana kobieta nie ma nic przeciwko temu, że jej mężczyznę otaczają nagie kobiece ciała?

– Wcale tych ciał nie jest tak wiele. Kiedyś trochę miała, teraz nie jest już to problem. Fotografowanie nagich kobiet niekoniecznie oznacza sypianie z nimi. Ufamy sobie po prostu.

– Tym pozytywnym akcentem zakończmy. Bardzo dziękuję.

– To ja dziękuję.