Matka Joanna od Aniołów
Są na świecie zjawiska i rzeczy, których czasem nie sposób ogarnąć rozumem, a które właśnie z tego powodu niezwykle intrygują i fascynują, np. opętania. Wiele już napisano na ich temat, a ostatnio głośno o nich w produkcjach filmowych i książkach. Warto jednak sięgać do dobrej literatury i klasycznych pozycji, wczytując się w najlepsze warsztaty literackie. W tematyce opętania i takich nie brakuje, zwłaszcza, że wydawnictwo Znak ruszyło ostatnio z serią „50 na 50” (50 książek na 50-lecie Znaku), wskrzeszając w serii, m.in. wydanie książki Jarosława Iwaszkiewicza – „Matka Joanna od Aniołów”.
Od chwili wzięcia jej przeze mnie do ręki, do momentu przeczytania ostatniej strony i żalu, że to już koniec minęło 2 dni, bo historia opętania urszulanki Joanny i próby wypędzenia z niej złych duchów wciąga bez reszty. Nie tylko za sprawą ciekawej tematyki i zaskakujących zwrotów, ale także dzięki niezwykłej łatwości pisarskiej Jarosława Iwaszkiewicza. Barwne i trafne opisy, atrakcyjna forma snucia opowieści i niezwykle ciekawe postacie – żywcem wzięte z XVII wieku.
Akcja książki rozpoczyna się od przyjazdu księdza Suryna do Klasztoru Sióstr Urszulanek do prowincjonalnego miasteczka Ludyń. Jezuita został wezwany, by przeprowadzić egzorcyzmy na rzekomo opętanej siostrze Joannie od Aniołów. Wie, że czeka go ciężka praca, tym bardziej, że obecni już w klasztorze księża egzorcyści nic nie wskórali. Ciężki przypadek? Niezwykle silne opętanie? A może ludzka manipulacja? Wszystko jest możliwe, a jedynym pewnikiem jest to, że księdzu przyjdzie się zmierzyć nie tylko z diabłami, ale również z ludzkimi słabościami, pomówieniami i zawiścią. Sam czytelnik natomiast zostanie postawiony przed zadaniem określenia tajemniczego zjawiska: szaleństwo, czy głębokie przeżycie duchowe?
Doskonale prowadzona akcja, wnikliwe sięganie do uczuć i emocji bohaterów (to podobało mi się najbardziej, bo nadawało wielkiego realizmu) oraz atrakcyjne opisy sprawiaja, że przez książkę się płynie, czekając z niecierpliwością na zakończenie, które prawdziwie nazwać można zaskakującym, no bo kto to słyszał, żeby ksiądz…