Łączność z królestwem dzieciństwa

Z grafikiem, twórcą komiksów, poemiksów i ilustratorem Norbertem Rybarczykiem rozmawia Magda Buraczewska

Norbert Rybarczyk Cześć Norbert. Pozwól, że na początku zaskoczę Cię pytaniem – którą ze stworzonych przez siebie postaci komiksowych chciałbyś być i dlaczego?

– Pytanie jest rzeczywiście zaskakujące, gdyż nigdy nie zastanawiałem się, którą z moich postaci chciałbym być. Nie zapominajmy, że większość z nich to dość osobliwe twory, takie jak Cyklop Ujmo, Kret Kretyn czy kosmita o imieniu Bu, o którym komiks aktualnie tworzę. Cząstka mnie jest w każdej z tych postaci, jestem wszystkimi na raz, ale na takiej płaszczyźnie, że nie mógłbym być w żaden sposób którąś z nich z osobna.
Jeśli jednak byłaby taka możliwość, to chciałbym posiadać charyzmę Pająka Edwarda, bo choć jest małym pająkiem, to ludzie go słuchają i z tego co wiem lubią go takiego jakim jest, co sprawiło, że ja sam go polubiłem, co z kolei zaowocowało faktem, że polubiłem sam siebie.

Które z działań artystycznych sprawa Ci najwięcej radości – tworzenie poemiksów, vlepek czy komiksów?

– Z działań artystycznych jakie sobie najbardziej upodobałem jest komiks i rzeczy pokrewne takie jak wymyślanie i projektowanie postaci. Lubię też projektować, czy też komponować okładki do magazynu komiksowego JEJU. Sprawia mi zawsze ogromną frajdę szykowanie „opakowania” kolejnego numeru (póki co ukazało się ich sześć, kolejny w drodze).

Norbert Rybarczyk - Jeju

Co się tyczy samego komiksu, to w trakcie pracy czuję się po prostu na swoim miejscu, w głośniku płynie muzyka, a ja pracuję i nie męczy mnie to tak jak moja praca ilustratora, choć pozornie to bardzo podobne sprawy.

Co jest dla Ciebie ważniejsze – słowo czy obraz?

– To naprawdę bardzo trudne pytanie. Poświęciłem mu większość mojej pracy magisterskiej, której termin obrony już dwa razy przekładałem ze względu na sprawy rodzinne i zawodowe.
Powiem więc krótko: najważniejsza jest dla mnie przestrzeń pomiędzy obrazem i słowem, niekiedy obraz doskonale radzący sobie bez słów, niekiedy na odwrót. Ta przestrzeń i odkrywanie jej uatrakcyjnia ciągłe poszukiwania w świecie narracji i przygodę jaką wtedy przeżywam, dowiadując się również wiele o samym sobie.

Skąd wzięło się Twoje zamiłowanie do komiksów i jakie były jego początki?

– Moje początki jako odbiorcy i dosłownie raczkującego autora sięgają czasów przedszkola. Bazgrałem wtedy w zeszycie opowiastki ze „Zwariową” (to nie błąd, tak pisałem wtedy) Sową i Ludkiem Dudkiem, każda z tych krótkich opowiastek kończyła się napisem c.d.n… Powstały też dwa czarne charaktery, zapewne inspirowane pracownikami przedszkola. Nazywali się Zrabaz i Popor. Lubiłem wymyślać imiona i bohaterów odkąd pamiętam, a w międzyczasie zaczytywałem się w przygodach Kajko i Kokosza (moja mama jest nauczycielką i nauczyła mnie czytać bardzo wcześnie). Dzięki rodzicom nadal mam ten zeszyt, który mogę nazwać swoim pierwszym komiksem. To niesamowite kiedy od dziecka człowiek wie co chce robić w przyszłości.

Norbert Rybarczyk - Mist

Co takiego dają Ci komiksy, że wciąż je tworzysz?

– Myślę, że komiksy dają mi wciąż to łączność z królestwem dzieciństwa i pozwalają na nowo wyruszyć w podróż po niezrozumianym, pełnym dziwnych zjawisk świecie wypełnionym bohaterami, których dopiero dane będzie mi poznać. Poza tym tworzę komiksy ponieważ związałem swoją pasję z drogą twórczą i zawodową. To dzięki komiksom zacząłem rysować i odkryłem swój talent, skończyłem Kieleckie Liceum Plastyczne, kontynuując przygodę ze sztuką również na studiach.

A pomysły na historie komiksów, na bohaterów? Masz ich tysiąc, czy też czekasz na chwilę, kiedy pojawią się w Twojej głowie?

– Z pomysłami jest naprawdę różnie, kiedyś łatwiej wpadały do głowy, niekiedy dosłownie bombardując mój umysł. Później jak człowiek wchodzi w dorosłe życie, zaczyna się martwić o to i tamto, coraz trudniej nastroić zmysły na krążące wokół myśli, czekające by je wyłowić i być może zrealizować w takiej czy innej formie.

Norbert Rybarczyk - Mist

Czy uważasz, że to, co robisz jest sztuką?

– Tak, uważam, że to co robię jest sztuką i zupełnie nie czuję potrzeby by na ten temat polemizować bądź uzasadniać dlaczego tak jest.

W jednym z artykułów umieszczonych na ARTSTORE użyłam sformułowania, że komiks to „prymitywna” historia w obrazkach? Stwierdzenie to spotkało się z oburzeniem wśród znawców tematu. Czy to określenie dotyka też Ciebie?

– Słowo „prymitywne” ma dość negatywny wydźwięk, jednakże użyte w znaczeniu „pierwotny”, nawiązujący do początków kształtowania się sztuki narracji mógłbym zaryzykować jego odniesienie do komiksu, który nabiera wtedy większego znaczenia jako sama forma i znaczenie dla szeroko pojętej narracji. Album komiksowy, który aktualnie rysuję jest pozbawiony tekstu całkowicie, opowiada bowiem o czymś pierwotnym, poza naszym światem, o czymś co jest nieprzetłumaczalne na żaden język, tak jak zachwyt naszych przodków nad zjawiskami, które było dane im obserwować po raz pierwszy.

Masz swoich ulubionych autorów komiksów, których twórczość mógłbyś polecić czytelnikom? Za co ich najbardziej cenisz?

– Mam swoich ulubionych autorów. Niektórych cenię przez sentyment z dzieciństwa, tak jak autora Kajko i Kokosza, pana Janusza Christę czy Jerzego Ozgę, z którym dobrze się znamy i wciąż wiele się od niego uczę zarówno w materii plastycznej jak narracji i tego jak nie zbzikować w szalonym świecie twórców opowieści obrazkowych.
Z zagranicznych autorów niezwykle cenię Lewisa Trondheima i Nicolasa DeCrecy. Za warsztat, wyczucie i lekkość.

Kiedyś zastanawiałam się nad sensem istnienia poemiksów (w końcu jest poezja, po co więc łączyć ją z obrazem), gdzie Ty go upatrujesz?

– Sens istnienia poemiksu jest ogromny, może być alternatywnym sposobem wyrażania dla świeżych poetów wizualnych, jak i dla osób stawiających pierwsze kroki w kreacji niezależnie od tego czy piszą czy rysują. W Polsce poemiks to młoda sztuka, którą sam pomagam promować już od dłuższego czasu. Na świecie poemiks zaistniał po opublikowaniu w 1991 roku tomiku Poemics – a Comics Metalanguage przez hiszpańskiego artystę, Alvaro De SA. Poemiksowe światy, hiszpański i polski spotkały się już i nadal mają stały kontakt.
Jestem bardzo dumny z faktu, że jeden z moich tekstów został „spoemiksowany” przez hiszpańskiego grafika, Luciano Lozano.

Jak myślisz czy komiks i poemiksy będą towarzyszyć człowiekowi zawsze?

– Komiks i Poemiks być może będą towarzyszyły człowiekowi zawsze, ale zapewne przybiorą różne formy, choć osobiście wolałbym aby nie oddalały się zbytnio od klasycznego nośnika papierowego. Jedno wiem na 100% . Obie te formy do końca będą towarzyszyć mi.

O czym myślisz lub marzysz, kiedy bujasz w obłokach?

– Kiedy marzę i bujam w obłokach to staram się nie myśleć, a marzę o spokoju i szczęściu, jak niemal każdy człowiek.

Bardzo dziękuję za ciekawe pytania i serdecznie pozdrawiam!