Konkurs walentynkowy
ARTSTORE.PL z wielką przyjemnością pragnie zaprosić Was na konkurs walentynkowy z nagrodami książkowymi „Ślepe posłuszeństwo” Debry Geinsberg od Domu Wydawniczego Rebis. Nagrodzimy nimi 3 najciekawsze wypowiedzi w temacie (do wyboru):
- moja ulubiona książka
- moja ulubiona piosenka
- mój ulubiony film
- mój ulubiony obraz
- moja ulubiona rzeźba
- moja ulubiona fotografia
z miłością w tle. Odpowiedzi z uzasadnieniem wyboru oraz adresem mailowym prosimy pozostawiać, jako komentarz do informacji o konkursie (pod tym wpisem) do 13 lutego. Rozstrzygnięcie konkursu odbędzie się w Święto Zakochanych (tj. 14 lutego). Zachęcamy do śledzenia rozwoju sytuacji.
Serdecznie zapraszamy!
Ślepe posłuszeństwo” to błyskotliwie napisana, zabawna historia, która trzyma w napięciu do ostatniej strony. To powieść w stylu „Diabeł ubiera się u Prady”, tyle, że jej akcja dzieje się w świecie wydawniczym!
PS. Każdy z uczestników konkursu może zamieścić tylko jedną wypowiedź na 1 wybrany temat. Żadna następna nie będzie wzięta pod uwagę.
Mój ulubiony film:
Moim ulubionym filmem jest „Pamiętnik” w reżyserii pana Nick Cassavetes na podstawie książki Nicholasa Sparks’a. Jest dla mnie kwintesencją „mnie” i wszystkiego na czym w życiu powinno nam zależeć, a przede wszystkim historia w nim przedstawiona jest wzorem prawdziwej miłości- utraconej, odzyskanej, smutnej, radosnej, szczęśliwej, destrukcyjnej ale przede wszystkim prawdziwej. Film jest mi inspiracją, natchnieniem i odskocznią. Która kobieta nie marzy o miłości tak silnej i potężnej, która przetrwa nie tylko czas ale i wszelkie przeciwności losu. Dodatkowo sceneria lat 40-tych, piękne stroje i widoki zapierające dech w piersi. Tak właśnie zawsze wyobrażałam sobie idealny film. Treści nie zdradzę – to po prostu należy zobaczyć 🙂
Film P.S. I love you jest idealnym filmem na zimowy wieczór.Zaczyna się od śmierci z powodu choroby życiowego partnera głównej bohaterki Holly(granej przez Hilary Swank).Załamana Holly załamuje się, nie widzi sensu dalszego życia. Jej partner wiedząc, że umrze zaplanował serię listów, które Holly będzie otrzymywać przez cały rok. Listy te maja postawić ją na nogi, nadać sens jej życiu. Film ukazuje cały proces wychodzenia z żałoby, przeplatany retrospekcjami z ich wspólnie spędzonych chwil.P.s I love you jest filmem ciepłym, pełnym humoru, który się fajnie ogląda bo nastawia pozytywnie i jest wielką pochwałą miłości.
Do przeczytania książki „Dom nad rozlewiskiem” skłoniła mnie ciekawość, gdyż oglądałam serial w telewizji, i nie obejrzałam ostatniego odcinka. Musiałam dowiedzieć się, jak potoczyły się losy Gosi, i nie pożałowałam! Film nie umywa się do książki- suto, jak skwareczkami, okraszonej przepisami, opisami piękna mazurskiej przyrody, apoteozą sielskości, tradycji, rodziny… Książka nie ociera się jednak o banał, a jedynie oddaje tęsknotę każdej z nas za prawdziwą, zawsze wspierającą się rodziną, akceptacją. Pokazuje, że każdy znajdzie swój skrawek miejsca na ziemi, choćby droga do niego byłą trudna i wyboista… Że każda miłość jest wspaniała, i warta poświęceń, choć nie zawsze piękna jak z Harlequina! Bądźmy więc otwarte na to, co proponuje nam życie, dzielmy się tym z najbliższymi, nie wzbraniajmy się przed spontanicznością, i nie wstydźmy się kochać ludzi!!!
Moim ulubionym filmem z miłością w tle jest powszechnie znany i lubiany „Titanic” Jamesa Camerona. Oglądałam go wiele razy i za każdym razem po policzkach płynęły mi łzy wzruszenia. Ta historia młodzieńczej miłości, która spotykała na swej drodze same przeszkody i została brutalnie przerwana przez tragiczne utonięcie statku nieustannie mnie wzrusza. Czyste uczucie, które dopiero co powstało i się rozwinęło między Jacke’m i Rose, ich wzajemne oddanie i poświęcenie, ich chęć bycia ze sobą za wszelką cenę i bez względu na wszystko jest godna podziwu. Śmierć Jacke’a strasznie mną wstrząsnęła, czułam ból i cierpienie Rose. Jednak nie tylko losy głównych bohaterów tak do mnie przemówiły. W scenach filmu, gdy statek tonął ukazana była tragedia wszystkich pasażerów, inne przerwane związki, stracone życia, strach i zagubienie, samobójstwo kapitana, niesprawiedliwość losu i niesprawiedliwość i lekkomyślność ludzi. „Titanic” to wspaniały i ponadczasowy film, wart zdobytych Oscarów. Cudowna historia miłosna wpleciona w opowieść o tragedii. Jest to film pełen wzruszeń i miłości, tej prawdziwej i szczerej, której nawet śmierć nie pokona.
Nie wiem czy adres email trzeba zamieszczać w treści posta, skoro jest podawany w danych, ale na wszelki wypadek podaje go w tym komentarzu, bo naszła mnie refleksja, że może jednak trzeba. onikiuke@gmail.com
Moja ulubiona książka z miłością w tle : „Afrodyzjak” Anthony Capelli.
Zakochałam się w tej powieści z banalnym tematem w tle – gdzie mężczyzna gotuje by zdobyć kobietę. To historia młodej Amerykanki – Laury, która przyjeżdża do Włoch studiować historię sztuki. Po wielu nieudanych randkach z gorrrrrącymi Włochami i ich gorrrącym temperamentem postanawia umawiać się tylko z szefami kuchni:) I tak poznaje przystojnego, sympatycznego podrywacza – Tommaso, który z kelnera mianuje siebie szefem kuchni by zdobyć serce Laury. Zapomina o jednym – talentu kulinarnego nie ma żadnego, jednak ma przyjaciela – Bruno – numer jeden wśród kucharzy z pasji i z wyboru. I tak Bruno gotuje, po cichu podkochując się w Laurze, a Tommaso korzysta, nie dość,że z cudownego,aromatycznego, wykwintnego, pysznego, uzależniającego włoskiego jedzenia to korzysta także z doznań łóżkowych z Laurą w roli głównej. Sytuacje nie raz się komplikują, Laura ma wyrobiony smak i jedzenie to też poniekąd jej pasja, a Tommaso, to prosty, nieskomplikowany mężczyzna (nie obrażając mężczyzn), jednak kuchnia przyjaciela łączy ich na pewien okres czasu. Na tym koniec opowieści – po szczegóły sięgnijcie do książki. Bo obraz Italii, do której przenosi nas autor jest niesamowity, zaczynając od fuzji smaków, kończąc na malarstwie, architekturze i sztuce. Czytając przenosisz się do słonecznego i urokliwego Rzymu, gotujesz i smakujesz potrawy razem z bohaterami i stajesz się coraz bardziej głodny – wrażeń i jedzenia z niezliczoną ilością smakowitych i pasujących do siebie kombinacji. A powiedzenie: „Nigdy tego nie próbowałam, bo tego nie lubię” przechodzi do historii. Od dziś próbuję wszystkiego! Bo jeśli chcesz, żeby kobieta się w Tobie zakochała, musisz ugotować coś, co pokaże, że rozumiesz jej duszę… Udowadnia także starą prawdę – miłość zwycięża, miłość króluje, prawdziwa miłość kwitnie i unosi się w powietrzu 🙂
tunialove@wp.pl
Moim ukochanym filmem o miłości, niezmiennie od wielu, wielu lat jest „Love Story”. Obraz ten powstał w roku 1970 (tak, tak, ma już czterdzieści lat i jest o ponad dekadę starszy ode mnie), na podstawie powieści Ericha Segala o tym samym tytule.
Historia w nim przedstawiona opowiada o dwojgu młodych, ambitnych i pełnych życia ludzi, którzy poznają się w uczelnianej bibliotece. Szczęście i radość emanuje w każdym geście i wyrazie twarzy, a błyskotliwe dialogi dopełniają całości. Losy tych postaci komplikują się bardzo wraz z ciężką chorobą, która dopada jedno z nich.
Nie chcę zdradzać szczegółów, żeby nie zepsuć przyjemności oglądania / czytania tym, którzy tej wspaniałej historii jeszcze nie znają.
Polecam tę pozycję szczerze i gorąco, jest najpiękniejszą opowieścią o miłości jaką znam :>
„Love means never having to say you’re sorry.”
„Miłość oznacza, że nigdy nie musisz mówić przepraszam.”
Moja ulubiona piosenka to utwór Pudelsów-Kocham się,jest to rewelacyjna piosenka o miłości.Nie jest to może piosenka w klimacie walentynkowym,ale jednak prawdziwa do bólu.Kazik Staszewski w jakimś wywiadzie mówił,że żałuje że nie on ją napisał.Tekst tej piosenki idealnie moim zdaniem pasuje jak odtrutka na dzień świętego Walentego,przesłodzony hasłami z reklam idź do sklepu i kup coś swojej połówce.Piosenka przyjemna dla ucha,choć z jej tekstem się zgadzam, to ja szukam prezentu dla mojej połówki.
Najlepsza książka w moim mniemaniu to Nieznośna lekkość bytu Milana Kundery. Książka opowiada o miłości, pożądaniu i zdradzie, nie buja w obłokach i przez to, że jest taka życiowa, jest piękna i wzruszająca.
Na zimowe wieczory, które nękają nas nadal swoim mrozem, poleciłabym film, nie najnowszy, bo z 1995 roku, ale uczuciowo i widowiskowo bogaty. Jego tytuł jest ” Tak
blisko nieba ” – w wersji niemieckiej; Dem Himmel so nah. Być może w polskich kinach
ukazał sie pod innym tytułem, sorry. Akcja
toczy się w Ameryce : młody, przystojny mężczyzna ( Keanu Reeves ) po zakończeniu II
wojny światowej powraca do domu,do(krótko przed powołaniem do wojska) poślubionej dziewczyny, rychło przekonując się, że ona już od dawna na niego nie czekała, nie przeczytawszy nawet listów, jakie do niej z niewoli pisał. Opuszcza więc miasto, postanawiając kontynuować dawniejsze zajęcie – sprzedaż czekoladek dla pewnej firmy. W autobusie poznaje uroczą studentkę ( jej rolę gra Aitana Sanchez ). Wyproszeni oboje z autobusu z powodu awantury z innymi łobuzami, którzy chcieli zakłócić spokój, Paul i Victoria rozmawiając, zawierają bliższą znajomość. Dziewczyna mieszka niedaleko, jej ojciec i dziadek ( gra te rolę oczywiście po mistrzowsku Anthony Quinn )są właścicielami winnicy. Victoria pochodzi z rodziny o wysokim morale, niestety na studiach przeżyła romans i spodziewa się dziecka. Strach jej przed reakcją ojca powoduje, że Victoria prosi Paula o pomoc, o wystąpienie w roli jej męża i zamieszkanie chociaż na krótki czas razem, w winnicy. Paul, żałując Victorii zgadza się i zjadając czekoladki robi ze złotej folii imitacje ślubnych obrączek i tak „poślubieni” wkraczają do winnicy. Wszystko miało być tylko na pewien czas, ale nie udało się przewidzieć uczucia, jakie ogarnęło tych dwoje, sytuacji oraz rozwoju wydarzeń w rodzinie Victorii. Film ten zawiera piękne sceny wspólnej pracy w winnicy, zbioru winogron, tańców wieńczących
sezon, wybuch namiętnej miłości, aż do tragicznego wypadku w winnicy… Nie mogę opisać zakończenia, ale puenta filmu ma głęboką treść i wartość życiową. Polecam serdecznie obejrzenie 🙂
Miłość tak jazz ,nic tylko można oszaleć na jej punkcie.Co tu pisać,proszę posłuchać Joshua Redman – My One and Only Love
http://www.youtube.com/watch?v=dQDU0cQ0PdY
Jest taka książka, jedyna z nielicznych, które dotąd przeczytałam, opowiadająca w pewnym stopniu o miłości dwojga ludzi „Tawerna przy Klonowej”. Rzadko spotykane małżeństwo, które każdą chwilę spędza tylko ze sobą, bo właśnie tylko tyle, a może, aż tyle potrzeba im do szczęścia, własna obecność i uczucie którym się darzą. I pomimo przeciwnościom losu i osobom, które wprowadzają nieład i zwątpienie w ich poukładane życie, mają siebie i wiedzą, że razem przejdą przez wszelkie wyzwania.
I tak sobie myślę, czy trzeba w życiu coś więcej od prawdziwej miłości która trwa i trwa i nie jest w stanie nic jej zburzyć? Nie, bo człowiek żyje dla kogoś, i dzięki drugiej osobie jest w stanie przenieść góry. Pięknie jest móc kochać i być kochanym, wtedy życie nabiera barw.
Przyznam, że miałam poważny dylemat przy wyborze najbardziej ukochanego ze wszystkich uwielbianych przeze mnie filmów o miłości. Ostatecznie mój wybór padł na „Bodyguarda”, po części ze względu na Kevina Costnera – mojego ulubionego aktora zresztą, który wprost idealnie odtworzył tytułową rolę…aż sama zamarzyłam, by wystąpił w roli mojego osobistego ochroniarza, podejrzewam, że nie ja jedyna ;), po części ze względu na uroczą ścieżkę dźwiękową, która w połączeniu z historią niespełnionej miłości wyciśnie łzy z oczu nawet najbardziej niewzruszonemu widzowi. „Nie mam nic, póki nie mam Ciebie” i „Zawsze będę Cię kochać”, to kwintesencja prawdziwej miłości w każdym słowie i każdej nucie, najważniejszej, realnej, niezmiennie silnej, bo jedynej. Niebanalna historia uczucia rodzącego się pomiędzy piosenkarką i jej ochroniarzem z początkowej wzajemnej niechęci. Kiedy ochrania Rachel od strzału płatnego zabójcy, decyduje się odejść. Nie potrafi zrezygnować ze swej profesji i zostać z ukochaną ani też stworzyć związku, nadal pracując jako ochroniarz. Opowieść piękna, smutna, a na pewno warta przeżycia wraz z bohaterami. „Bodyguarda” mogę oglądać nieskończoną ilość razy, z każdą kolejną emisją zachwycając się tak samo, bez poczucia znudzenia…i płacząc przy scenie ostatniego pocałunku, zwieńczonej słowami „I will always love you”…
Ulubiona książka ? To tylko „Trzy metry nad niebem” Federico Mocci. Dlaczego ? Przede wszystkim dlatego, ze faktycznie sprawia, że znajduje się trzy metry nad niebem. Poznałam dzięki niej Stepa, któremu oddałam dozgonnie swoje serce. Uwielbiam jego charyzmę, dowcipy nawet te brutalne, jego tupet. Jest nieprzyzwoicie pociągający. To również piękna opowieść o miłości, o której każda kobiety marzy. O tej pięknej, nielogicznej więzi przez którą chuligani zmieniają się w królewiczów na białych rumakach. To opowieść o przyjaźni, której można życzyć każdemu. Przyjaźni aż do śmierci. To powieść o codzienności, która nie zawsze jest idealna, która przynosi problemy. To przede wszystkim pokazanie prawdziwego życia. Nie jest ani ckliwe, ani też nie jest bajką. Nie wszystko ma swój happy end. Pokazuje, ze czarne może być białym i na odwrót. Mogą też tworzyć wspólną syntezę i wychodzi szarość. Pisarz wprowadza piękny obraz Rzymu, choć zupełnie innego niż ten turystyczny. Rzymu który żyje młodzieńczością, który gra na linii ogania. Rzymu pełnego śmiechu, płaczu, zapachów i kolorów. Federico Moccia to przede wszystkim kwintesencja słowa. W jego „ustach” nawet przekleństwa brzmią jak najsłodsza muzyka dla moich oczu i uszu.
Płakałam i śmiałam się przy tej książce. Mogłabym pisać nieskończenie ale są książki, których piękna opisać się nie da. Trzeba je po prostu przeczytać, bo każdy opis będzie niepełny, nie odda nawet 1/1000 tego co jest w książce.