Klątwa artystów
Klątwa – ta rzucana na kogoś przez kogoś, przynosząca wiele szkód, nieodwracalna i czarnomagiczna, ta, w której moc bardzo kiedyś wierzono i w którą niektórzy wierzą i dziś. Mówi się także o przeklętych poetach i artystach, gdzieniegdzie powtarzana jest historia „Płaczącego chłopca” i przeklętych wytworów rąk ludzkich przynoszących nieszczęście na właścicieli. A podobno wszystko zaczęło się od klątwy rzuconej na Michała Anioła i wszystkich innych artystów, którzy urodzili się po nim. Ile w tym prawdy? Pewnie tyle, ile w nas podatności na tego typu ciekawostki.
Ci najbardziej podatni mają wiele argumentów, aby przekonać niedowiarków do mocy rzuconej klątwy, wystarczy, że odwołają się do „tragicznych” życiorysów wielkich artystów:
-
Vincent Van Gogh – Mimo talentu artystycznego jego obrazy nie cieszyły się zbyt dużą popularnością, nędzarz, nękany myślami samobójczymi, skończył tragicznie.
- Edith Piaf– piosenkarka porzucona przez matkę, uwikłana w nieszczęśliwe związki; straciła dwuletnią córkę, jej dobry przyjaciel Jean Cocteau dostał ataku serca, gdy dowiedział się, że umarła.
- Ernest Hemingway – zdolny pisarz, bardzo chorowity; po osiągnięciu sławy i bogactwa popełnił samobójstwo.
- Rafał Wojaczek – poeta z wielkimi problemami natury zdrowia psychicznego; częsty bywalec zakładów psychiatrycznych; popełnił samobójstwo.
- Charles Bukowski – pisarz i poeta; popadł w alkoholizm i biedę.
- Richard Dadd – angielski malarz ery wiktoriańskiej, po zabójstwie ojca i dwukrotnej próbie morderstwa trafił do szpitala psychiatrycznego, gdzie tworzył swoje obrazy.
- Franz Kafka – niedoceniony w swoich czasach pisarz o słabym zdrowiu, nieszczęśliwy w miłości, samotnik.
A więc czego zazdrościć artyście?
A więc czego zazdrościcie artyście ?
Bezsennych nocy?
Anioła śmierci,
który jest jego codziennym aniołem stróżem?
Czy zazdrościcie nękającej go stugębnej plotki,
kiedy on pragnie jedynie zrozumienia?
Czy sławy, która jest niczym,
w dodatku bardzo uciążliwym?
A więc czego zazdrościcie artyście?
Że na głos wyrykiwał to,
o czym wy baliście się nawet myśleć ?
A może zazdrościcie mu tego, że wreszcie umarł,
podczas gdy wy zadręczacie się nawzajem
w tym ziemskim piekle ?
Wy, którzy unikacie nawet
wzmianki o śmierci,
podczas gdy on całe życie
przygotowywał się do niej.Jan Rybowicz
Ponura niedziela i płacz chłopca
Tyle o artystach i ich nieszczęśliwym, być może mającym związek z klątwą, życiu, bo pozostaje jeszcze sprawa przeklętych obrazów, piosenek, książek i przedmiotów stworzonych przez artystów.
Węgierski kompozytor Rezsô Seress stworzył w 1933 roku przeklętą piosenkę, piosenkę samobójców i depresantów – „Ponura niedziela”, nazywana także „Węgierską samobójczą piosenką”. Kiedy utwór ujrzał światło dzienne nagle na Węgrzech zaczęły pojawiać się informacje o ludziach odbierających sobie życie po wysłuchaniu piosenki. W swoich listach pożegnalnych samobójcy wykorzystywali jej tekst. Doszło nawet do tego, że zakazano grywania tej melodii w rozgłośniach radiowych ze względu na jej depresyjny i pesymistyczny charakter, a sam autor po zerwaniu z dziewczyną popełnił samobójstwo, wyskakując z okna.
Johann Wolfgang von Goethe zyskał sławę dzięki książce „Cierpienia młodego Wertera”, a która to książka spowodowała powstanie zjawiska zwanego „efektem Wertera” (związek pomiędzy nagłym wzrostem liczby samobójstw, a poprzedzającym go nagłośnieniem w mediach samobójstwa jakiejś znanej osoby) i wywołała, tym samym, falę samobójstw ludzi naśladujących postępowanie głównego bohatera powieści.
Mieczysław Fogg śpiewał niegdyś o ostatniej niedzieli („Ta ostania niedziela”) w słowach Zenona Friedwalda i muzyce Jerzego Petersburskiego i pewnie ani przez moment nie przyszło mu do głowy, że piosenka nazwana zostanie tangiem samobójców, a tak właśnie się stało.
Hiszpański artysta-malarz Franchot Seville najzwyczajniej w świecie namalował obraz pt. „Płaczący chłopiec” – uwiecznił na nim małego chłopca (Don Bonillo) spotkanego na ulicy. Podobno jego rodzice zginęli w pożarze domu, a tam gdzie się pojawiał, pojawiały się i płomienie.
Obraz niby całkiem normalny, a jednak już w chwili jego powstania zaczęły dziać się dziwne i trudne do wyjaśnienia rzeczy – pracownia artysty spłonęła. Seville rozpoczął poszukiwania chłopca, podejrzewając go o podpalenie – Don Bonillo uciekł, a kilkanaście lat potem artysta zginął w wypadku samochodowym, którego efektem był pożar. Co więcej śledczy i strażacy zaczęli dostrzegać pewną zależność między pożarami domów, a znajdowanymi w zgliszczach kopiami obrazów „Płaczącego chłopca”. Od tamtej pory zaczęto mówić, że posiadanie obrazu i świadomość klątwy sprowadza na właścicieli wielkie nieszczęście, a duch chłopca wciąż ich prześladuje. Jedna z gazet próbowała nawet zainicjować akcję masowego palenia malowideł z chłopcem.
ze strony www.fullhalloween.com
Inny malarz Bill Stoneham w 1972 roku, zainspirowany teorią Carla Gustava Junga o nieświadomości zbiorowej, stworzył obraz „The Hands Resist Him”, przedstawiający artystę, jako 5-letniego chłopca oprowadzanego przez lalkę po jego różnych życiach. W 2000 roku obraz został wystawiony do sprzedaży na jednej z aukcji internetowej przez anonimowego sprzedawcą, który podpisał aukcję, jako „nawiedzony obraz” i opowiedział o tym jak jego córka wielokrotnie widziała chłopca wychodzącego z obrazu. Chciał się go więc pozbyć.
Ci, którzy mogli obejrzeć obraz w oryginalnej kolorystyce i rozmiarze mówią, że ma on w sobie coś tajemniczego i pesymistycznego, co wprawia w zły nastrój, powoduje omdlenia i budzi wielki niepokój. Ci, którzy mieli z kolei do czynienia z obrazem – czy to człowiek, który wystawił obraz w swojej galerii, czy ten, który podjął się jego pierwszej interpretacji – ginęli w niewyjaśnionych okolicznościach. No cóż.
Klątwa? Legenda? Bajka? A może zabobon i zwykłe szukanie sensacji (zwłaszcza, że ciężko znaleźć dwie takie same wersje) tam, gdzie jej nie ma, bo jak wiadomo ludzie lubią się bać, uwielbiają też tajemnice i niestworzone, mroczne opowieści („jedna pani drugiej pani”), które działają, jak najtańsza reklama i promocja.
Widzę, iż treść artykułu poddana została od czasu mojej ostatniej wizyty pewnej – nie ukrywam, iż bardzo korzystnej – ewolucji !
Gratuluję !
Bardzo ciekawy artykuł, sprawia lekki dreszczyk świadomość że sztuka może w ten sposób działać, coś mistycznego niewątpliwie.